Siedziała samotnie przed domem z papierosem w ręku, lodowaty wiatr smagał jej wilgotne policzki wilgotne od łez. Łez, które były oznaką bezsilności, zagubienia. Straciła cały spokój całe panowanie nad swoim życiem. Właśnie za to nienawidziła tak miłości, bo niszczyła ona za każdym jej poczucie stabilności, w jej obliczu nie mogła być panią sytuacji, to Ona decyduje o każdym ruchu gdy zawładnie sercem. To od Niej (miłości) zależy czy sobie z niej zadrwi, czy tym razem pozwoli jej być w końcu szczęśliwą tak naprawdę, tak na zawsze
|