Wiem, że to inaczej miało wyglądać. Ale nie da
się. Nadmiar, bałagan, chaos. Jeszcze brakuje,
żeby ktoś na to nasrał. Wewnątrz mnie się
gotuje. Znowu pojawiła się ta niepewność. Nie
lubię. Co ja tu właściwie robię? Próbuje sobie
wmawiać, że są ludzie, którzy mnie potrzebują.
Ale czy faktycznie są? Nie wiem, nie wiem. I to
nie jest żadne nieme wołanie o pomoc. Mnie po
prostu to wszystko już rozpierdala. Wiem, że są
gorsze historie ale na litość boską to nie
licytacja! Każdy miał przynajmniej raz w życiu
swój koniec świata i mój jest właśnie teraz.
Tylko, że końca tego końca nie widać. Może
łatwiej by było, gdybym miała jeszcze kogoś przy
sobie oprócz tych kilku, wspaniałych zresztą,
osób. Ale gdybanie gówno kiedykolwiek
komukolwiek dało. Nic tu się nie klei, żal.
|