Podłożyłem się na zimnej i mokrej od rosy trawie i patrzyłem z podziwem na niebo. Wpatrywałem się w chmury, które były tak zajebiście podobne do mnie. Płynęły po niebie tak mozolnie, znikąd donikąd wcale się nie spiesząc tak jak ja. Mogłem przeleżeć tak całe życie i patrzeć wciąż na te same chmury praktycznie wcale się nie poruszające. W nich odnalazłem ukradziony niegdyś sens życia./melancholik
|