Leżę.I widzę tylko biały sufit.Jeszcze chyba nie zwariowałam?Wciąż tkwię w nicości,krzyczącej bólem pustce.Wyciągam dłoń,lecz mijają minuty,i nikt jej nie chwyta.Opuszczam ją,cierpienie paraliżuje całe moje ciało.Na samych koniuszkach palców zwisają resztki umarłych wspomnień.Odchodzą,w sumie jak wszystko co mnie otacza.Zamykam oczy,czuję jak wyrywa mi kręgosłup,i żebra,nienawiść do życia i świata wyżera moje wnętrzności.Każdy oddech potęguje odczucie kłamstwa,jakim dotychczas mnie karmiono.Jestem cichym uśpionych wulkanem samotności.Moje oczy wypełnione łzami pozwoliły mi poznać słony smak życia.Odchodzi radość.Odrobina krwi spływa po moich delikatnych dłoniach.Już nie jestem nietykalna.Chcę tylko jednego,siły by unieść dłonie,byś znów je chwycił,i już nigdy nie puszczał.Nie chce już nawet czułości,tylko bądź obok.Może tylko odrobiny ciepła,bo marznę od środka,tylko tyle.Bo we mnie panuje taka surowa zima.Zdradzę Ci,że brak mi już sił na przetrwanie,serce bije coraz ciszej/toboli1212
|