Zmieniam się, cholernie się zmieniam, wydaje mi się że niestety na gorsze. Alkohol w weekendy leje się litrami, pije zdecydowanie za dużo, często urywa mi się film, żadnych granic. Blanty przestały być mi obce, po prostu lubię ten stan. Emocje ? Zdecydowanie nie przywiązuje do tego wagi, bawię się więc liczy się chwila, totalnie nie patrzę na konsekwencje. Przez własną głupotę straciłam ważną dla mnie osobę, bo przecież przez chwilę liczyło się to co tu i teraz. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że coraz bardziej podoba mi się życie od weekendu do weekendu, w poniedziałek marzę o piątku by znów mógł ponieść mnie melanż.
|