Dlaczego z dnia nadzień wszystko coraz bardziej traci sens, zamiast go nabierać?
Dlaczego ludzie są tak fałszywi, tak bardzo nic nie warci.
Dlaczego żyjemy, dlaczego nie możemy od razu umrzeć?
Po co się rodzimy?
Żeby cierpieć, cierpieć wiele bólu, niszczyć się skazując na samozagładę?
Nie rozumiem tego świata, ani jego ludzi.
Dlatego żyje u siebie, w swoim świecie.
Mimo to cierpię, bo żyję w nim sama, potrzebuje kogoś, kogoś, kto mnie zrozumie, kogoś kto będzie przy mnie, kogoś komu będę mogła bezgranicznie zaufać, oddać swoją duszę i serce, kogoś za którego będę mogła umrzeć, wiedząc że on dla mnie zrobił byt to samo. Kogoś, kto by mnie pokochał. Kogoś kto by sprawił że chciałabym żyć, że życie miałoby dla mnie sens, kogoś kto wreszcie sprawiłby że nie chce umierać, nie chcę marzyć o śmierci.
|