Nie lubie się zamykać w sobie ale już tak mam, że zawsze milcze gdy coś mnie boli. Mało mówie. Nie wiem czy to strach czy po prostu niechęć do rozmowy. Milcze. Czasem mam ochote do kogoś napisać, już nawet mam poukladane zdania w głowie, nic nie musze obmyślać bo wszystko mnie ciśnie bym jak najszybciej to z siebie wydusiła ale gdy tylko podejmuje się by komuś wyjawić mój ból, zaraz się wycofuje. Tak jakbym nie miała pewności czy moge cokolwiek komuś powiedzieć, że być moze bedę żałować, że być może sprawię tylko zmartwień komuś. Zagryzam wtedy warge i siedząc w ciemnym pokoju chowam głowę w kolanach i cicho szlochając przeżywam w samotności. W dzień jeszcze daje rade ale noce są dla mnie męką. Dopiero wtedy czuje jak bardzo doskwiera mi wszystko. [chocolatenuaar]
|