` powiedziałam sobie, że będę z nim do końca. Już na starcie wewnętrznie obiecałam sobie, że nigdy się nie poddam. Mimo wszystkich możliwych przeciwności, będę przy nim. W ogóle nie brałam pod uwagę rozstania. I tak było nie tylko w teorii, ale praktycznie też to spełniłam. Płakałam kiedy wyzywał. Siedziałam skulona w kącie kiedy podnosił rękę. Nie odzywałam się kiedy mówił nieprawdę. Godziłam się na wszystko co chciał, nawet jeśli większość z tych spraw była wbrew mojej woli. Przytakiwałam kiedy nie miał racji. Kompromisy z mojej strony stały się rutyną. Dawałam mu ogrom miłości podczas kiedy on dawał mi jedynie smutek. Mimo tego całego zła, nadal chciałam być jego. Uzależniłam się od człowieka, który uniemożliwił mi samodzielne życie. Aż w końcu odszedł sam, nie miałam siły go nawet zatrzymać. / odratowana
|