Idę miastem z nadzieją, że go spotkam.
Specjalnie wybieram drogi i miejsca gdzie mogę go zobaczyć.
Nie zależy mi na tym, żeby podejść i się z nim przywitać,
nie zależy mi również na tym, żeby mnie zobaczył, czy podszedł do mnie. Mogę stać kilka
metrów dalej od niego, mogę nie podejść, nie ujawnić się.. Ale chcę móc tak po prostu stać i
wpatrywać się w jego rysy twarzy i jego tajemnicze niebieskie oczy. Chcę móc ilustrować go od
góry do dołu, bez wstydu. Bez burzliwych myśli w głowie, że nie wolno mi. Chcę
tak po prostu stać i ukoić ból jego obrazem.
|