Wprowadziły mnie dwie kobiety, na sobie miały jakieś białe szmaty, a ręce telepały mi się jak prawdziwemu alkoholikowi.
Nie mogłam ustać na własnych nogach . Słabo było mi cholernie .
Nagle usłyszałam za sobą rozpaczliwą rozmowę mamy, a kiedy się odwróciłam, ujrzałam ją rozmawiającą z lekarzem.
Wreszcie wprowadziły mnie do jakiegoś pomieszczenia, gdzie siedziała grupka lekarzy.
Patrzyli na mnie, jak na przypadek jakiejś groźnej choroby.
'Połóżcie ją tutaj' - rzucił któryś doktorzyna.
Widziałam tylko, jak każdy patrzy na mnie z politowaniem - może to przez wiek, a może po prostu współczuli mi,
że teraz czekają mnie długie godziny spędzone u psychologów, psychiatrów, na badaniach...
Dwie kobiety wyszły, a ja leżałam kompletnie zdezorientowana, ledwo żywa
w myślach marząc o kojelnej ilości przyjmowanych tabletek.
Nieważne było już, jakich i na co stosowanych...
Myśli o śmierci krążyły po mojej głowie. O tym, jak cudownie byłoby,
gdyby mnie już tu nie było, na tym pieprzonym świecie.
|