nie zliczę który to raz w tym miesiącu siedzę w środku nocy tęskniąc. wokół panuje przerażająca ciemność, wciąż jestem pijana i tęsknię. nie panuję nad tym. to pojawia się tak nagle. czasami budzę się cała we łzach i znów tęsknię. spędziłam z nim najpiękniejszy miesiąc, najpiękniejsze dwa lata. a teraz go nie ma. nie jest w stanie się do mnie odezwać chociażby słowem, spojrzeć mi prosto w oczy, kiedy ja wciąż go potrzebuję jako brata. potrzebuję jego obecności, głupich faz i rozmów na wszystkie możliwe tematy. potrzebuję spotykać się z nim na piwo i palić fajki na schodach kościoła szukając otwartego sklepu po coś do jedzenia. potrzebuję jego opinii i pomocy gdy wokół pojawiają się kolejni chętni aby być ze mną. śmiania się podczas lekcji ze wspólnie znienawidzonej nauczycielki. potrzebuję jego "stój" gdy po raz kolejny bez zastanowienia wychodzę na ulicę. potrzebuję go, a zamiast tego tęsknie. tak kurewsko za nim tęsknię.
|