ruszam, nadziejo błagam prowadź
kończy się droga, muszę wejść po schodach
czuję ból w nogach, schody się nie kończą
nie mogę już wytrzymać walczę ze słabością
może obojętnością doszedłbym na koniec
potykam się, upadam krwawią dłonie
wlokę ciało swoje, zostawiam krew na drodze
na końcu widzę drzwi,
nareszcie, wchodzę
padam na podłogę ciało gardzi posłuszeństwem
chce wyrwać się z piersi przerażone serce
co to za miejsce? głosy szepczą w mej głowie
gdzie jest odpowiedź, co ja tu robię?
niszczą mnie fobie, dziś muszę to przetrwać
coś wpycha w mą jaźń obrazy rodem z piekła
psychika żegna się, szał rozrywa sens,
padam z oczu płynie krew zamiast łez.
|