Najpierw modliłam sie,byś mnie odnalazł,wyciągałam wysoko ręce prosząc o lepsze jutro i o to byś mnie nigdy nie zranił,błagałam o to Boga.Nie potrafie zbliżyć sie do Ciebie bez zaufania,wybacz.Żyję ze swoją samotnością na krawędzi wyobraźni i nie mam sił,by kolejny raz odchodzić w zapomnienie.Jesteś jedną wielką,przeogromną niewiadomą.Nigdy nie wiem czy gdy leniwie otworzę o poranku oczy,będziesz leżał obok,boje sie,że znikniesz,zasypiam w strachu.Przychodzisz i odchodzisz,dajesz mi mase szczęścia i raniącego bólu.W tym wszystkim jest masa niepewności,niż stałych fundamentów.Nie chce jutra,lęk sprawia,że chce przed nim uciec bo nie wiem czy będę zaczynać nowe życie u Twojego boku,czy umierać z rozczarowaniem w sercu.Czas ucieka,a wraz z nim,ja też powinnam,znikam/toboli1212
|