Idę pustym,ciemnym korytarzem,nie widzę nic,zegar serca wybija rytm niepewnych kroków.Moje najgorsze błędy żyją,chodzą za mną,potykam sie o nie.Mocno zagryzam swe wargi,kalecząc je,zaciskam w dłoni dawną wrażliwość.Brnę ku bramie wolności.Przerażająca głucha cisza,wierci bolesną dziurę w mojej głowie.Niezniszczalna pewność siebie teraz pęka jak bańka,jej krople zostawiają na moich policzkach słone łzy.W moim sercu zagościł strach,po prostu usiadł,i mówił do mnie,że nie odejdzie.Źrenice stały się większe,a wraz z tym mętne spojrzenie.Przyśpieszony oddech zaczyna zwalniać,moja nadzieja ślepo prosi o przepustkę.Jeszcze kilka kroków i będę wolna,ale to żadna niezależność gdy ciągnie się za sobą łańcuchy niewoli.Cierpienie składa mi mocny uścisk dłoni,i łamie kości w ramach pamiątki.Doszłam do celu,stoje pod bramą moich własnych doświadczeń,widnieje na niej napis mówiący-wolność,to nie zawsze brak bólu/toboli1212
|