Ubieram się i wychodzę. Dokąd idę? Sama nie wiem. Żaden z tysiąca kroków nie przybliża mnie do Niej. Chłodny wiatr otula moje ciało. W słuchawkach leci Bonson. Idę przed siebie,jak w transie. Walczę ze sobą,by nie szukać wzrokiem miejsc,w których byłyśmy razem. Wspomnienia tych najlepszych chwil bolą najbardziej. Mimo to,czasem sięgam po nie. Ocierając się o masochizm przypominam sobie ciche bicie serca. Serca,które kiedyś biło dla mnie...
|