To była noc w wysokim wieżowcu, nie wiem jak się tam znalazłem, było późno, co chwilę otwierały się okna, a czasami słyszałem urwany śmiech. Na zmianę biegały od jednego do drugiego i starałem się je zamknąć. Zauważyłem kogoś biegającego po rusztowaniu. Schowałem się przy jednym oknie i gdy tylko się otworzyło wyskoczyłem złapać osobę, która się w nim kryła. To była ona, chociaż zmysły podpowiadały mi, że to sen nie chciałem w to wierzyć, znów ją miałem przy sobie. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się, a ja zaczynałem wierzyć,że to się na prawdę dzieje już miałem coś powiedzieć. Wtedy usłyszałem pukanie do drzwi, znów leżałem sam w łóżku.. Z niewypowiedzianym przepraszam w gardle. Nie zapomnę jej.
|