Wiesz, patrzę na Ciebie zza tego cholernego płotu, który wyrósł, lub który postawiłeś między nami. Patrzę i serce mi pęka gdy widzę jak bardzo się zmieniłeś. Ale wiesz co? To nie są prawdziwe zmiany. Nie. Nie są, albo ja nie chcę uwierzyć, że są. Słucham o Tobie rzeczy, które przyprawiają moje serce o dreszcze. Czytam o tym, jak przysparzasz sobie wrogów i jebiesz życie. I wiesz, było okej. Bałam się o Ciebie, ale wciąż miałam nadzieję. Wczoraj ją straciłam. Spojrzałam Ci w oczy i nie zobaczyłam w nich nic. Nie takie nic o jakim mówiłam wcześniej. Masz pustkę w oczach. Nie widzę w nich nic co znałam. Są obce. Stałam obok Ciebie i nie wywoływałeś we mnie żadnych emocji a to wcale nie dlatego, że już Cię nie kocham. Kocham Cię jeszcze bardziej. Wiesz co jest straszne? To co zobaczyłam wczoraj sprawiło, że w moich myślach umarłeś. Wróć proszę. Ożyj. Bo jesteś centrum mojego wszechświata. Jesteś moim słońcem. Nie może Cię zabraknąć. Nie może. Zrozum.
|