Opanowała to do perfekcji. Wcześniej wybuchała wbrew własnej woli, najczęściej w miejscu, w którym nie powinna. Dzisiaj przekonała się, że nie tak musi być. Zapanowała nad tym, nad napadem histerii. Łzy trzymała tak długo, że oczy zaczęły piec, usta zaciskała tak, że po wewnętrznej stronie warg wciąż pozostały ślady, paznokcie odciśnięte na dłoniach, ale nie dała się temu pokonać. Dopiero po wejściu do łazienki, gdzie była sama i bezpieczna puściła to wszystko. Łzy, łkanie, jęki, ból, myśli... wszystko wyszło z niej na wolność i zostało tam, gdzie chciała. / D.M
|