po kolejnej przepłakanej za nim nocy nie mogę ustać na nogach, próbuję spełzać się z łóżka, zawodzę się na swoim stanie fizycznym, przecież obiecał, miał być wtedy gdy będzie źle, użalam się nad sobą, wtulam się w poduszkę i rozmyślam nad jutrem, nagle czuję się coraz lepiej, podnoszę głowę ku górze, stawiam nogi na podłodze, powstaje i robię kilka kroków w przód, chce się uśmiechnąć i właśnie w tym momencie już wiem, że po raz pierwszy zakochałam się na poważnie, poczułam ból we własnym wnętrzu. po raz pierwszy tak naprawdę wzięłam swoje życie w ręce i nie chciałam go upuścić. cieszyłam się z tego co mam i nie narzekałam na teraźniejszość. choć cierpię, jestem dumna.
|