Powoli zamykam oczy.Zupełnie odlatuje. Już mnie nie ma. Nie kontaktuje.Jestem przy nim. Patrze jak reguluje oddech. Widzi mnie i się uśmiecha. Tak słodko. Jak zawsze.
Otwieram oczy,jestem smutna. Całe szczęście zostało przy nim.
Siadam na łóżku, opieram plecy o zimną ścianę, nogi przysuwam do klatki piersiowej i przygryzam wargi. Dłonie zaciskają się w pięść,której uścisk jest tak mocny, że paznokcie wbijają się w ciało .To nie boli - ani trochę. Jedyne co boli to strach i ta bezradność, która z dnia na dzień mnie wykańcza.
|