Zrobilo mi sie lzej. Nie,nie na sercu-bo ono ciagle boli tak samo okrutnie mocno, ale w glowie, na umysle.Powiedzialam mu w koncu wszystko co czuje do Niego, o co mam zal i to ze bez Niego sobie nie radze. Powiedzialam to wszystko co dusilam w sobie przez te ostatnie cztery miesiace i z czym sobie nie radzilam.Powiedzialam mu to wszystko co powinnam powiedziec, chocby z tego wzgledu, ze zawsze bylam wobec niego szczera.Chcialam zeby choc raz poczul odpowiedzialnosc za mnie, chcialam zeby wiedzial, ze to spieprzyl, ale tez to ze jest dla mnie sensem calej tej pieprzonej ukladanki zwanej zyciem. Powiedzialam mu to, a On w pewnym momencie tylko milczal. Nie tego oczekiwalam,ale chyba juz na nic innego liczyc nie moge.Myslalam,ze odzywajac sie chce wrocic i byc czescia mojego swiata. Nie potrzebuje sluchac tego, ze ze mna czul sie dobrze, wyjatkowo. Nie potrzebuje tego zeby wracal do tego co bylo, bo ja codziennie i tak wystarczajaco i nieustannie o tym mysle.Potrzebuje Jego, tylko Jego...ale On chyba nie potrzebuje mnie.
|