Zaczynam umierać na atak wspomnień, który już nie ogrzewa mnie w jesienny wieczór, nie wywołuje szerokiego uśmiechu na twarzy, nie pomaga, gdy świat sypie się w drobny mak. Teraz już się duszę, jakby odebrano mi coś najcenniejszego w życiu, jak gdyby zniknął tlen, którym był On, dostarczany do moich płuc prosto z serca.
|