Miłość… Miłość jest czymś dziwnym. Odczuciem, którego nie sposób objąć jednym rozumem. Do tego potrzeba dwóch osób. Ale często jest tak, że nie ma dwóch. Że jest tylko jedna. Więc opiszę ją z perspektywy jednej, samotnej osoby, która kochała. Cholera. Ale to słowo jest wzniosłe, co nie? A przecież według naukowców to tylko reakcja chemiczna zachodząca gdzieś w naszym organizmie na skutek przyjęcia drogą oddechową czy przez skórę jakichś cząsteczek, które nazywają feromonami. Dobra, dobra. Kończę gadać od rzeczy.
Miłość jest czymś na kształt tasiemca, owsika, kleszcza, wrzodu, czy jakiegoś innego pasożytniczego paskudztwa, które osadza się w albo na człowieku. Na początku próbuję sobie rozegrać to tak, żeby żyć z człekokształtnym w symbiozie, ale potem to za cholerę nie idzie z nim wytrzymać. Zaczyna boleć, swędzieć, gryźć i wszystko na raz. A istota ludzka usiłuje z tym żyć.
|