Przechadzał się po pokoju, pokonując ciągle jedną trasę. W jednym miejscu deska pod jego prawą nogą skrzypiała niemiłosiernie. Dym z fajki unosił się do góry, po czym powolutku przepływał w kierunku okna. - Wiesz... - mruknął. - Żaden człowiek nie jest odgórnie skazany na samotność.
|