Oddałam Ci tyle miesięcy swojego życia, więc zabierz je, nie oddawaj, nie wracaj razem z nimi. Nie potrzebuję ich, nie chcę do nich wracać. Nie wzbogacisz się na nich, a ja bez nich nie zbiednieję, bo i tak wszystko co miałam, oddałam Tobie. Każdej nocy targowałam się z Bogiem o koleją dobę życia. Umierałam bez Ciebie, za Ciebie, przez Ciebie. Każdego dnia upadałam wraz z zachodzącym słońcem. Mam wszystkiego dosyć. Widoku Twojego wzroku i bezczelnie cudownego, hipnotyzującego i udzielającego się uśmiechu, który sprawiał, że czułam się wyjątkowa, gdy kierowałeś go właśnie w moim kierunku. Wizja świata i niedalekiej przyszłości nie jest już taka piękna, jak był przy Tobie draniu, w chwilach gdy czułam, że mam Cię blisko, ale nie chcę byś wracał, bo bynajmniej znów oddycham, a przy Tobie często oddech traciłam. Stworzyłeś sobie grę moim sercem, ale teraz ja tworzę nowy poziom, w którym nie uwzględniłam Ciebie i nich tak zostanie. Nie wracaj, wcale Cię nie chcę, choć tak naprawdę tęsknię.
|