Zamknięta we własnych chorych fantazjach. Wizjach chorej przyszłości. Żyjąca nadziejami na lepsze jutro. Czuje ból... Cholerny ucisk gdzieś wewnątrz mnie. W sercu? W mózgu? A może to gdzieś głębiej? Zamykam się w sobie. Siedzę na parapecie. Niby to od niechcenia. Niby to przez brak ochoty na sen. Patrzę się w gwiazdy... I ten ogromny księżyc. Znów swoim blaskiem oświetla mroczne i ślepe uliczki. Łzy ciekną mi po policzkach. Niby to takie naturalne... Bezbronne... Naiwne... I znów ten ból. Ból roztrzaskanej duszy... Duszy wołającej o pomoc. Szepcze cicho "kocham cię". Ostatnim tchnieniem. Ostatnim uderzeniem serca. Wiatr zanosi te słowa daleko. Odbijają się one o stare budynki. Rozprzestrzeniając się w różne strony. Ucichając głęboko w mroku. Znów spoglądam na księżyc. Zastanawiam się czy ty też na niego patrzysz. Czy czujesz to samo co ja. Czy brakuje ci mnie tak samo mocno. |[1]
|