Wsłuchiwała się w słowa piosenek, bo tylko to jej pozostało. Muzyka, która przypominała jej o wszystkim. Każdy jeden wyraz dawał znać o przeszłości, o której tak naprawdę nie chciała zapomnieć. Żyła z dnia na dzień, tak po prostu, dla nikogo, nawet nie dla siebie. Nie dla siebie, bo już dawno straciła swoją osobę, tracąc jego, chłopaka który był jej częścią. Zresztą.. "Częścią"? skąd to powiedzenie w ogóle się wzięło? przecież nie chodzi o samą część, on był całością, definicją szczęścia. Kimś, kto mógł przy niej śmiać się, płakać, a nawet na nią krzyczeć, a ona za każdym razem równie mocno go kochała. Kochała, uwielbiała, choć wielbić podobno można tylko Boga. Ale dlaczego on nie mógłby być Bogiem jej serca, którym dawno już zawładnął? Serca, które nie potrafiło bić bez niego, które nie czuło się bezpiecznie bez dotyku jego dłoni, smaku ust i ciepła ciała. Które chciałoby powiedzieć mu, że po prostu bardzo go kocha, ale nie potrafi, bo ma świat.../ net
|