Tamtego wieczoru, gdy odchodziłaś padał deszcz. Właściwie mogło być to oberwanie chmury, która przerwała się na pół, jak moje serce. One biło z niesamowitą prędkością, ponieważ chciało Cię zatrzymać.. Krzyczało, ale nie słyszałaś. Cichutko płakało w mojej piersi, prosiło byś została.. Miałem wrażenie, że zaraz wyskoczy ze mnie i pobiegnie Cię gonić. Moje oczy były zamglone, wysuwały się z nich jedynie pojedyncze łzy. Chyba nie miałem siły już wołać cię, krzyczeć do ciebie..I chyba sam pozwoliłem Ci odejść. Zostawiłaś mnie tego wieczoru po raz ostatni. Kolejnego byłem już martwy.
|