Nie liczę już strat, jest ich zbyt wiele, nie chcę o tym myśleć, nie chcę wiedzieć czy to moja wina, choć podświadomość ciągle mi o tym przypomina i chciałabym w końcu zliczyć zyski, ale wciąż ich nie widzę, bo patrzę na swoje życie i widzę tylko te ciemne strony, widzę ludzi, których nie jestem w stanie już spotkać, widzę miłość, która nigdy nie powróci, widzę przyjaźnie, które się rozsypały, widzę prochy, widzę alkohol, dużo alkoholu i te stłuczone kieliszki i milion upadków i wszystkie krzywdy i rany i stracone marzenia i kurwa mać, przecież powinnam być teraz w zupełnie innym miejscu, a dalej tkwię w tym jebanym dole i ciężko mi się podnieść, bo ilekroć próbuję to znów coś mnie spycha, znów jakaś nagła śmierć, albo samobójstwo, albo Ty, oh i już mam dość, bo boję się stąd wychodzić, boję się, że znów ktoś odejdzie, kurwa, oh kurwa mam tak zrytą psychikę i chyba, chyba dużej sama nie potrafię z tym żyć. / believe.me
|