Kiedyś myślałam, że szczęście to mieć przy sobie ukochaną osobę.
Myślałam, że szczęście rodzi się w twoim sercu, kiedy zaczynasz kochać, a w zamian dostajesz to samo. Ale dziś już wiem, że to tylko błahe szczęście, pozorne ognisko miłości.
A to prawdziwe? To zupełnie co innego. Ono rodzi się, kiedy właśnie osoba, którą kochasz odchodzi. Zostawia cie w pustym, ciemnym pokoju, a ty ściskasz szyjkę taniej butelki wina, jakbyś chcieł udusić ją za twoje złamane serce. Potem cały we łzach i pocie wycierasz twarz i mówisz sobie - dość, biorę się w garść! - I to właśnie te najgorsze początki. To tak jak otwieranie drzwi do gabinetu dentysty, z bolącym zębem. Nie chcesz tam wejść, boisz się, ale to konieczne. I wchodzisz, choć niechętnie. A później? Uczysz się wszystkiego od nowa. Zaczynając od najprostszych, podstawowych czynności. Uczysz się samodzielności, po raz drugi w swoim życiu. [cz1]
|