godzina 23:22. cisza, mimo to w głowie pełno myśli, niepoukładanych
zdarzeń, lęk, obawy. wszystko zaczyna narastać i kłębić się coraz
intensywniej. Nagle coś przerywa tą chwilę niepokoju, telefon,
dzwoni on. niepewnie bierze go do ręki, trzyma kciuk na zielonym,
waha się. nie chce z nikim dziś rozmawiać. z bólem przełyka znów
ślinę. odsłuchuje pocztę. zamyka oczy. wsłuchuje się w jego głos:
"dobranoc skarbie, bardzo cię kocham, kolorowych snów". wtula głowę
w poduszkę, zasypia z uśmiechem i lekkim rumieńcem na twarzy. już
nic nie zdoła zakłócić jej snu. [anasthesia]
|