Moje motyle leżą teraz na dnie brzucha, umarłe... Czekają aż poczują ten oddech na ustach, czyli dla nich tlen, żeby mogły ożyć, żeby mogły trzepotać swymi skrzydłami, które są teraz tak nie ruchome. Czekają na ten odgłos pocałunku, złożonego na ustach, dla nich to głos, który chce, aby obudziły się ze swej śpiączki... To jak wołanie do studni, wołanie do kogoś kto jest głuchy. Nie słyszą tych wszystkich słów. Czekają na ten odpowiedni głos, na ten który je opuścił, na Ciebie... Uzdrów me motyle, proszę.
|