pamiętam jak wyrywał mnie z domu, na dłuuuugi spacer, który zawsze kończył się w jednym miejscu. kiedy siadaliśmy obok siebie i rozmawialiśmy o wszystkim, czasem milcząc wpatrywaliśmy się w siebie, jakby od tego, czy znajdziemy swoje odbicie w oczach drugiej osoby, zależało nasze życie. wtedy nie myśleliśmy o niczym tylko o sobie. tacy wspólni egoiści. a teraz wszystko się skończyło, nasze drogi się rozeszły. czasem jeszcze idziemy w tamto miejsce, ale mijamy się. uciekamy, gdy tylko zauważymy drugą osobą, w obawie, że nas zobaczy, że wszystko wróci... totalny bolesny bezsens
|