Ciężko mi o tym rozmawiać i przyznać się do własnych słabości.Znów dziś miałem ten sam stan,który powtarza się coraz częściej.Odwracam się napięcie bo wydaje mi się,że gdzieś tam w tyle słyszę Jego śmiech. Wsłuchuje się. Słysze zbliżające się kroki jak ktoś otwiera drzwi mojego mieszkania i na cały ryj krzyczy by objaśnić, że 'król zawitał'. Wpatruję się w zamknięte drzwi. Moja wyobraźnia czuwa cały czas i bawi się chyba moimi odczuciami. Przecieram twarz dłońmi i zabieram się ponownie do pracy. Zamykam na minutkę.. może dwie oczy. Widzę to przed oczami. Leży najebany na ławce pod blokiem, twarz ma zakrytą fullcapem i dość głośno chrapie. Nie da się go dobudzić. Nawet zwalenie z ławki nic nie daje. Śpi ostro przeklinając pod nosem. Uśmiech pojawia się na sekundę na myśl o tych wszystkich wspomnieniach, a policzki mokną od łez. Nie radzę sobie z jego odejściem - powtarzam to ciągle od kilku miesięcy bo sobie nie daje rady. Wszyscy unikają tego tematu ból zapisany jest w sercu. | dearmad
|