popołudnie, a ja nadal leżę pod kołdrą nie ruszając się, czekając jak idiotka z telefonem w ręku na jakiś znak od Ciebie, sygnał, sms... cokolwiek. Czuję, że pomału konam, z chwili na chwilę tracę resztki nadziei. Wyciągam z paczki leżącej pod ręką papierosa, po odpaleniu patrzę na powolny dym, unoszący się i znikający, tak spokojny i niczym niezmącony. Nie chce dopuszczać mysli, że to koniec, proszę, kochaj mnie
|