Większość osób myśli,że wraz z chorobą stajesz się coraz bardziej odważny i nieustraszony,ale to nie prawda.Każdy dzień zaczynasz i kończysz egzaminem,wszystko czego do tej pory uczyłeś się sprzedajesz za choćby minutę życia.Sztuką staje się zamknięcie powiek przed snem tak byś mógł otworzyć je ranka,ale nie cieszy widok wschodzącego słońca,bo słabnie wzrok,a siły coraz bardziej graniczą z nicością.Stajesz się wojownikiem broniąc ostatniego oddechu,poczucia,że trzymasz w dłoni coś na pewnego,że to nie iluzja wyobraźni.I uśmiechasz się wyłącznie gdy czujesz,że Twoje ciało nie odmawia posłuszeństwa,gdy dłonią gładzisz skórę i czujesz każdą bliznę,skazę,gdy poruszasz palcami i czujesz,że jeszcze mógłbyś chwycić w nie ostatnie blaski słońca.Radość?Widok oczu najbliższych,w których mieszka oswojenie,nie ból i żal do Boga,że zapragnął mnie po drugiej stronie.I mimo,że wszystko zaczyna bolec do utraty tchu jedyne czego pragniesz to krzyczeć,że kochasz to życie takim jakim masz.
|