zahaczam oddechem o miejsca, które sobą wypełniasz i przewracam się z boku na bok nie mogąc sięgnąć ich dłońmi. skłamię, jeżeli wyszeptam Ci do ucha, że się nie boję. skłamię łamiąc głos w powietrzu, które z każdym słowem zacznie robić się cięższe, a dziś jeszcze przegryzam swoje zastygłe wargi głodne Twojej obecności, chcąc przyznać się światu, że nie czuję się bezpiecznie bez Twoich dłoni, a mojej nagości nic i nikt prócz Ciebie nie jest w stanie okryć.
|