Przelknelam glosno sline. Wodzac opuszkami palców, po skórze na Twojej rece. Od dloni w góre. Bardzo delikatnie, jakby zaznaczajac pewna sciezke. - Szczescie, jest jak bóg. - Mruknelam cicho, obserwujac dokladnie kazdy swój ruch dlonia. - Nie istnieje.
|