Do dziś marzę, że siedzę na tarasie, a Ty mnie zachodzisz od tyłu. I tak mocno obejmujesz. Silno mnie do siebie przytulasz,a potem całujesz w czoło. Pytasz jak bardzo tesknilam, a ja zawstydzona nic nie odpowiadam. Siedasz naprzeciw i siedzimy w ciszy. Wpatrując się w swoje oczy, a potem wszystko sie rozmywa. Ta mgiełka marzeń miesza sie i odpływa. A ja ? Ja krzyczę. Dlaczego tak musi być ? Czy to nie mogłaby być rzeczywistość ? Marzenia odplynely, a ja siedze sama. Nie ma Ciebie. Moje serce boli, a twarz moknie od słonych łez. I kto by pomyślał, że marzenia tak ranią. // zdefiniujmymilosc
|