Żyjemy, umieramy tacy sami do granic z planami,
ich wartość jest ważna, dopóki je mamy.
Czasem słowami się chcemy odchamić,
nerwy szargają ból boli jak przedtem,
z braku kontroli chlejemy, zmieniając miejsce.
Już tylko my i nic więcej, skazani na siebie,
w drodze na szczyt z pamięcią nędzy i nędzę wdychamy.
Powietrze zostawia gorycz,
życie daje w kość nie fory,
odznaka słabości-złość każdy jest na nią chory
i wiem, że w tłumie prócz moich znajomych ktoś rozumie jeszcze
życie to syf więc z brudu pragnie wyciągnąć Ci szczęście
pędzę i się męczę przed życiem czuje tu zaszczyt,
gdyby zmęczenie było miarą sukcesu to samozachwyt.
Czekam na dzień, gdy popatrzę z góry na szczyt,
bo dopiero spełnione cele to dla mnie spełnienie prawdy
i postawię na to wszystko, choćby życie zmiażdżyć.
Świata nienormalność sprawia, że jestem normalna.
|