wybacz mi skarbie, nie mam nastroju.
nie wiem czy inni widzą, że coś jest nie tak, w sumie... jebie mnie to. nie pokazuję tego jak jest na prawdę. gdzieś po drodze zgubiłam wątek i jest mi ciężko go znaleźć. z jednej strony chyba nie chcę, bo chyba dobrze mi tak jak jest, chociaż sytuacja nie jest zachwycająca. z drugiej pragnę czegoś co by to zmieniło. mam to coś, trzymam w garści, a za chwilę znowu to tracę i tak w kółko. gdy tracę nadzieję, to samo przychodzi, zawraca mi w głowie, a za chwilę znowu ucieka. jak się z tym godzę to znowu wraca i męczy, dręczy, obiecuje, błaga. a ja pomimo tego, że tego chcę to odpuszczam, bo nie jestem w stanie zaakceptować tej formy. a jak tego nie mam to nie potrafię sobie znaleźć miejsca. BOŻE, JAK JA TEGO POTRZEBUJĘ.
|