zawsze piątkowe wieczory kończyły się tym samym, jeden z przyjaciół odprowadzał mnie do domu, nawet gdy byliśmy pokłóceni szedł obok mnie w milczeniu. Do domu wracałam zawsze w 15 minut, jednak nie tej nocy. Wyszliśmy lekko po drugiej, w miejscu nie oświetlonym zatrzymal mnie chcąc wyjaśnić ostatnią spine. Nie miałam już sił, mówiłam przez łzy wszystko co mnie bolało, byłam ostro najebana, w takiej sytuacji zawsze płacze za mnie wódka. "Miałeś mnie kompletnie w dupie, wszystko zrzuciłeś na mnie, zostałam z tym kompeltnie sama, nie daje już rady." Biłam go, szarpałam się z nim, on przytulił mnie "wiem że nie uwierzysz, ale codziennie myśle o Tobie, jesteś ważna dla mnie, nie wyobrażasz sobie jak się ucieszyłem jak zobaczyłem wiadomości od Ciebie po tej kłótni, nikt nigdy tak ważny dla mnie nie był zrozum to kurwa wreszcie". Odepchnęlam go, biegnąc przed siebie. Gdy się kładłam miałam kolejną dawke rozkmin. / olkin
|