wspomnienia wciąż wracają. zalewają całe moje serce, mrożą krew w żyłach.
budzę się z krzykiem i tak bardzo chciałabym cofnąć czas, naprawić wszystko, co zepsułam.
jednak w życiu "nie ma powrotów, czas przecież nigdy nie zawraca", trzeba iść przed siebie, bez względu na to, ile spaliliśmy za sobą mostów. ale ja nadal patrzę w tył. jestem tak cholernie destrukcyjna, że to aż niebezpieczne.
ile jeszcze razy muszę się sparzyć, by zrozumieć, że nie warto igrać z ogniem?
|