Rzuciłeś we mnie oskarżenia. Nie wysłuchałeś moich tłumaczeń do końca. Trzasnąłeś drzwiami i zniknąłeś. Odszedłeś. Myślałam, że to koniec. Deszcz zmył kolory z mojego świata. Zrobiło się szaro, ponuro i chłodno. Moje serce zgrzytało z zimna. Chciałam wszystko cofnąć. Na nowo wpuścić ciepło i Ciebie do swojego życia. Nie udało się. Zaczęłam wpadać w panikę. Bałam się. Bałam się, że nie wrócisz. Bałam się samotności. Bałam się świadomości, że Twoje ramiona już nigdy nie ochronią mnie przed złem tego świata. Bałam się, że możesz zobaczyć w innej to, co tylko Ty umiałeś dostrzec we mnie. Mijały sekundy, minuty, godziny, dni, miesiące, a Ty nagle stanąłeś w moich drzwiach i wróciłeś, by potem znowu odejść. Powinnam żałować, że otworzyłam wtedy drzwi szerzej i gestem ręki zaprosiłam Cię do środka, ale chwilę, gdy śmiałam się tak, że aż brzuch mnie bolał, gdy byłam tak po prostu szczęśliwa, przypominają, że było warto Ciebie kochać. / kinia-96
|