Podążam tą samą ulicą, którą ostatni raz szedłem z Nim. Rozglądam się po bokach, widzę zieleniące się liście na drzewach, a słońce odbija się w szybach samochodów stojących wzdłuż chodnika. Zaciągam się miejskim powietrzem. Siadam na ławce na której zawsze On siadał obok mnie. Wybieram numer do szpitala - Co z Nim? - pierwsze, standardowe pytanie już od miesięcy. Nic się nie zmieniło, kurwa. Odpalam szluga po szlugu, a moje myśli są pełne pytań. Nie potrafię długo wysiedzieć w tym miejscu. Znów wracam do szpitala i siadam przy jego szpitalnym łóżku. Opowiadam mu różne rzeczy nie mając tak naprawdę pewności czy On mnie słyszy. Porusza ręką - tak, to znak - lekarze to powtarzają od kilku tygodni. - Dawid będzie dobrze. - za plecami słyszę głos przyjaciółki. Nie chcę się odwracać w jej stronę. Nie chcę by zobaczyła moje łzy i bezsilność wypisaną na twarzy. Muszę być silny - ciągle to sobie powtarzam lecz brakuje mi sił do dalszej walki. | dearmad
|