'Ej westa!' krzyknął znajomy ' o siema, co tam?' zapytałam ' co u mnie?! Co się z Tobą działo? przez tydzień do nikogo się nie odezwałaś, nie było Cię w chacie, nikt nie wiedział gdzie jesteś' zaczął krzyczeć ' jejciu spokojnie człowieku, melanż mnie poniósł ' rzekłam na odczepkę 'bredzisz' zaśmiał się ' nosz kurwa! mówię prawdę' krzyknęłam , spoglądał się na mnie czekając aż zacznę mówić prawdę ' w szpitalu byłam' rzuciłam w końcu ' że co proszę?' zapytał zdziwiony ' jejciu, no nie panikuj, zatrułam się tylko' rzekłam ' czemu się do mnie nie odezwałaś? odwiedził bym Cię' odezwał się po chwili ' a zastanawiałeś się czy chciałam aby ktoś do mnie przyszedł? ' zapytałam ' Co jest kurwa?' wkurzył się ' umieram.' rzekłam ruszając w kierunku busa ' że co?' zapytał ' duchowo umieram. Już nie mam sił. Poddałam się. Wyjeżdżam' rzekłam ' Ej no pojebało Cię? ! A ja? My wszyscy ? ' zapytał ' już nie ma nas. Każda przyjaźń w końcu się kończy' na samą myśl do oczu napłynęły mi łzy i odeszłam...
|