Rodzimy się z czystą kartką. Powoli dojrzewamy, zapełniamy ją przypadkowymi słowami, rysunkami. Przez całe życie piszemy po niej, odliczając w ten sposób minione lata czy doświadczenia. Zapisane są na niej rzeczy, które nie zawsze chcielibyśmy tam widzieć, jednak coś nas ciągnie by to opisać. W końcu i te złe zdarzenia kreują nasze JA. Znajdujemy coraz to nowe przeżycia, które chcielibyśmy tam zapisać, ale nagle brakuje miejsca. Oglądasz kartkę z każdej strony poszukując kawałka białego tła, by zmieścić na nim kawałki urwanych słów. Nie ma go. Wtedy uświadamiasz sobie, że to koniec. Koniec naszego dotychczasowego bytu. Już wiesz, że nie przeżyjesz niczego nowego, musi wystarczyć to, co zostało zapisane. Trzymasz kartkę w ręce i kierujesz się w stronę Boga. Bez znaczenia jakiego, przecież to jeden Bóg. Stojąc przed Nim podajesz mu kartkę z swoimi bazgrołami. Na podstawie jednej kartki musi ocenić jakim byłeś człowiekiem. Przecież ostatnia decyzja należy do Niego./Sabcieen
|