na samym początku byliśmy dla siebie niczym zamknięte książki - z całkiem niezłą okładką, obcymi nazwiskami, obcymi twarzami i nic poza tym. pierwsze, ogólne wrażenie. ale mijały dni i kolejne przegadane godziny. otworzyliśmy się przed sobą - unieśliśmy do góry twardą na pierwszy rzut oka okładkę, która w rzeczywistości okazała się być jedynie tylko maską jaką często przybieramy. żadne z nas nie jest z grubej tektury, uginamy się często pod ciężarem rzeczywistości jak zwykła, kartka papieru na wietrze. z dnia na dzień coraz to głębiej zaczytywaliśmy się w kolejne strony własnych charakterów, życia, przeszłości, teraźniejszości, wspomnień, problemów, marzeń, aż w końcu uzależniliśmy się od siebie całkowicie. czasem zamykaliśmy się przed sobą, czasem chcieliśmy zrobić krok do tyłu, a czasem spalić własne serca łatwe do zniszczenia jak ścinki papieru, żeby nie czuć bezradności i ogarniającej złości
|