I co jest w tym wszystkim najgorsze? Że sama nie wiem już jak mam się zachowywać. Nie potrafię już normalnie udawać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku . Nie chcę już robić dobrej miny do złej gry. Zastanawiam się jak to jest uśmiechać się szczerym uśmiechem do ludzi, którzy są zakochani. Chciałabym spojrzeć wtedy na siebie z góry i zobaczyć jak sztucznie to wygląda . Czy jest choćby cień nadziei, że kiedyś naprawdę nadejdzie dzień, w którym bez sztucznych zachowań powiem, że życie jest piękne, że warto się z niego cieszyć. Zanim każdego, kolejnego dnia wyjdę z domu zamykam oczy, biorę głęboki haust powietrza z nadzieją, że dziś będzie lepiej. W głębi duszy prosząc o to , żeby "dziś" nie było gorzej niż "wczoraj". Stawiając krok poza próg mojego domu jednak szybko uderza we mnie szara rzeczywistość i to, że przecież nic się nie zmieni. Nie może się tak nagle stać coś dobrego. Jakkolwiek by na to nie spojrzeć jestem skazana na niepowodzenia..
|