Był samotny tak jak tylko samotny może być człowiek we wszechświecie. Skrywał swój ból i żal w najgłębszych zakamarkach swojej duszy. Cierpiał. Cierpiał tak bardzo, że każdego wieczoru jego dusza śpiewała smutną piosenkę jego uwięzionego istnienia. Nigdy się do tego nie przyznał. Nigdy jego świat nie nabrał takiego wymiaru. Ukrywał te emocje pod maską. Wybierał zwykłych ludzi i uświadamiał im jak wyjątkowi są, jak wiele znaczą dla jego świata. Świata, który tak bardzo kochał. Napawał się tymi wszystkimi chwilami kiedy nie był w końcu samotny aż dobiegał kres... w końcu wszyscy odchodzili. Pozostawał tylko on i jego odwieczny kompan - śmierć.
|